~ ROZDZIAŁ XIII ~
Zanieśliśmy zakupy do mojego mieszkania a później poszliśmy do Skateparku. Szło mi coraz lepiej, ale i tak co chwilę się przewracałam. Próbowałam utrzymać równowagę ale nic z tego. Chwiałam się cały czas na boki
- Staraj się utrzymać równowagę
- A co ja robię?!!
- Kiwasz się jak pingwin- wybuchnął śmiechem
- Wcale nie !
- Wcale tak !
- Nie!
- No dobra, dobrze sobie radzisz, jest coraz lepiej
- A widzisz? Jeszcze kilka lekcji i będę lepsza od ciebie. Zobaczysz!
- Zobaczymy, a teraz chodź na rampę
- COOO?!!! Nie ma mowy, jak ja ledwo na prostym daję sobie radę
- Będę cię trzymał. Spróbujesz. Jeden raz, proszę
- Dobra, ale masz mnie trzymać!
Poszliśmy na rampę i to taką małą dla dzieci. Trzymał mnie za rękę i udało mi się zjechać. Cieszyłam się jak małe dziecko. Jeszcze chwilę poćwiczyliśmy i udaliśmy się do mnie
- To co robimy ?
- Nie wiem, zgłodniałam trochę, może coś upichcimy ?
- Może być
- Ale ja nie umiem gotować. Może kanapki?
- Oj kanapki, dawaj mąkę, zrobimy naleśniki
- A umiesz?
- Nie, ale coś wymyślimy
Zaśmiałam się i wyjęłam mąkę z szafki i inne potrzebne rzeczy. Próbowaliśmy coś ugotowac ale nic z tego nie wychodziło. Kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado.
- Dajmy sobie spokój, zamówmy coś
- Nie! Mam pomysł
Popatrzył na mnie usmiechając się chytrze. Po chwili byłam cała w mące.
- Wariat!!
- Tak jak ty! - smiał się. Nie czekając na nic wzięłam garść białego proszku i dmuchnęłam na niego. I tak rozpoczęła się nasza mączna bitwa.
- A nie mówiłem że coś wymyślę?- mówil strzepując z siebie biały proszek
- Takiego pomysłu to się po tobie nie spodziewałam
- A widzisz? Nic to ja się będę zbierał
- Niby dokąd? Nie ma mowy, samo to się nie posprząta
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Idę po mopa i będziesz mył podłogę
***
- Możesz mi powiedzieć po co mnie tu ściągnąłeś?
- Chodzi o naszą wspólną noc
- A co z nią nie tak?
- Wiesz, że się nie zabezpieczyliśmy?
- No wiem i co z tego ?
- Co z tego? Bierzesz jakieś środki antykoncepcyjne ?
- Nie
- Jak to nie ?
- No normalnie, a co nie cieszy cię wizja ojcostwa?
- Przestań, żartować to nie jest śmieszne
- A ciebie to martwi to że możesz zostać ojcem czy to że Majka cię znienawidzi?
- Nie znienawidzi bo się nie dowie
- Jesteś pewny?
- Sugerujesz coś?
- Może przypadkowo się dowiedzieć
- Nic jej nie powiesz! Nie masz prawa!!
- Zabronisz mi ? Przez nią cię straciłam i teraz ona może cierpieć tak jak ja! Jeszcze zobaczy że ze mną się nie zadziera!
Wykrzyczała na całą restaurację wzbudzając ciekawość w gościach i wyszła. Siedziałem jak wryty aż sam w końcu wyszedłem i pojechałem na stadion.Może tam coś wymyślę. Nie mogłem uwierzyć w to że Caro zamierza wyjawić Majce prawdę.
- Staraj się utrzymać równowagę
- A co ja robię?!!
- Kiwasz się jak pingwin- wybuchnął śmiechem
- Wcale nie !
- Wcale tak !
- Nie!
- No dobra, dobrze sobie radzisz, jest coraz lepiej
- A widzisz? Jeszcze kilka lekcji i będę lepsza od ciebie. Zobaczysz!
- Zobaczymy, a teraz chodź na rampę
- COOO?!!! Nie ma mowy, jak ja ledwo na prostym daję sobie radę
- Będę cię trzymał. Spróbujesz. Jeden raz, proszę
- Dobra, ale masz mnie trzymać!
Poszliśmy na rampę i to taką małą dla dzieci. Trzymał mnie za rękę i udało mi się zjechać. Cieszyłam się jak małe dziecko. Jeszcze chwilę poćwiczyliśmy i udaliśmy się do mnie
- To co robimy ?
- Nie wiem, zgłodniałam trochę, może coś upichcimy ?
- Może być
- Ale ja nie umiem gotować. Może kanapki?
- Oj kanapki, dawaj mąkę, zrobimy naleśniki
- A umiesz?
- Nie, ale coś wymyślimy
Zaśmiałam się i wyjęłam mąkę z szafki i inne potrzebne rzeczy. Próbowaliśmy coś ugotowac ale nic z tego nie wychodziło. Kuchnia wyglądała jakby przeszło przez nią tornado.
- Dajmy sobie spokój, zamówmy coś
- Nie! Mam pomysł
Popatrzył na mnie usmiechając się chytrze. Po chwili byłam cała w mące.
- Wariat!!
- Tak jak ty! - smiał się. Nie czekając na nic wzięłam garść białego proszku i dmuchnęłam na niego. I tak rozpoczęła się nasza mączna bitwa.
- A nie mówiłem że coś wymyślę?- mówil strzepując z siebie biały proszek
- Takiego pomysłu to się po tobie nie spodziewałam
- A widzisz? Nic to ja się będę zbierał
- Niby dokąd? Nie ma mowy, samo to się nie posprząta
- Ale...
- Nie ma żadnego ale. Idę po mopa i będziesz mył podłogę
***
Przypatrywałem się jak Mario trenuje boks. Ciągle myślałem o tej nieszczęsnej nocy spędzonej z Caro. Bałem się najbardziej tego jakie mogą byś konsekwencje naszej zabawy. A co jeśli Caroline zajdzie w ciążę? To mój koniec. Rozstałem się z nią a teraz mamy mieć dziecko ? A Majka? Jak się dowie co zrobiłem to nie będzie chciała mnie znać.
- O czym myślisz?- zapytał Mario siadając obok mnie
- A jak myślisz?
- Za bardzo panikujesz
- Ja panikuję? A jak mam nie panikować, skoro za 9 miesięcy mogę zostać ojcem? Muszę z nią pogadać. Muszę.
Wstałem i poszedłem do samochodu. Wsiadłem i postanowiłem zadzwonić do byłej dziewczyny
- Cześć Caro, musimy się spotkać
- Stało się coś?
- Jeszcze nie wiem. Za poł godziny w restauracji na rogu. Czekam
Dojechałem do restauracji w której się umówiliśmy. Zamówiłem wodę i czekałem na Caro. Po kilku minutach się pojawiła.- O czym myślisz?- zapytał Mario siadając obok mnie
- A jak myślisz?
- Za bardzo panikujesz
- Ja panikuję? A jak mam nie panikować, skoro za 9 miesięcy mogę zostać ojcem? Muszę z nią pogadać. Muszę.
Wstałem i poszedłem do samochodu. Wsiadłem i postanowiłem zadzwonić do byłej dziewczyny
- Cześć Caro, musimy się spotkać
- Stało się coś?
- Jeszcze nie wiem. Za poł godziny w restauracji na rogu. Czekam
- Możesz mi powiedzieć po co mnie tu ściągnąłeś?
- Chodzi o naszą wspólną noc
- A co z nią nie tak?
- Wiesz, że się nie zabezpieczyliśmy?
- No wiem i co z tego ?
- Co z tego? Bierzesz jakieś środki antykoncepcyjne ?
- Nie
- Jak to nie ?
- No normalnie, a co nie cieszy cię wizja ojcostwa?
- Przestań, żartować to nie jest śmieszne
- A ciebie to martwi to że możesz zostać ojcem czy to że Majka cię znienawidzi?
- Nie znienawidzi bo się nie dowie
- Jesteś pewny?
- Sugerujesz coś?
- Może przypadkowo się dowiedzieć
- Nic jej nie powiesz! Nie masz prawa!!
- Zabronisz mi ? Przez nią cię straciłam i teraz ona może cierpieć tak jak ja! Jeszcze zobaczy że ze mną się nie zadziera!
Wykrzyczała na całą restaurację wzbudzając ciekawość w gościach i wyszła. Siedziałem jak wryty aż sam w końcu wyszedłem i pojechałem na stadion.Może tam coś wymyślę. Nie mogłem uwierzyć w to że Caro zamierza wyjawić Majce prawdę.
***
Właśnie kończyliśmy sprzątanie mieszkania po tym jak zrobiliśmy tu niezły bałagan.
- To już chyba wszystko. Będę leciał bo trochę się spieszę
- Dzięki za pomoc, a dokąd się tak spieszysz?
- Obiecałem że wpadnę do koleżanki dzisiaj
- Koleżanki?
- No tak, chyba nie masz nic przeciwko?
- JA? Skąd. Leć
- Czekaj, czekaj, ty jesteś zazdrosna?
- Chciałbyś. Miałabym być zazdrosna i to o ciebie?
- Nie udawaj. Widzę że nie jesteś zadowolona
- Nie udaję. Spotykasz się z kim chcesz i mi nic do tego
- Ehe, chodź tu do mnie
Podszedł do mnie i objął. Dziwnie się poczułam ale podobało mi się to. Przy nim czułam się ... sobą. Nie musiałam udawać, kłamać. Nie pytał o nic. O moją przeszłość. Nie obchodziło go to wcale. Może miał rację że jestem trochę zazdrosna ale nie tak jak dziewczyna o chłopaka, lecz jak o najlepszego przyjaciela. Chyba. Staliśmy tak przed wejściem do mieszkania. Patrzył mi w oczy nic nie mówiąc tylko szczerzył te swoje ząbki. Nie ukrywam, że mam słabość do jego uroczego uśmiechu i dołeczków na policzkach. Gdy się uśmiecha tak słodko wygląda.
- Nie mam dziewczyny
- Po co mi to mówisz?
- Chcę żebyś wiedziała
- Ale dla mnie to nie ma żadnego znaczenia czy ją masz czy nie
- Dla mnie ma i to duże. Lubię cię. Bardzo i ....
- I na tym zakończmy.- powiedziałam i uwolniłam sie z jego uścisku. Stanęłam kilka kroków dalej, a on patrzył nadal na mnie unosząc kąciki swoich ust tworzących delikatny uśmieszek
- Może ty chcesz to tak zakończyć, ale ja nie- podszedł ponownie do mnie, pochylił się i pocałował w policzek- Do zobaczenia- pożegnał się i z zadowoleniem i pełną satysfakcją opuścił moje mieszkanko.
Zaśmiałam sie pod nosem i udałam się do kuchni, aby się czegoś napic. Postawiłam szklankę na kuchennym blacie i skierowałam sie do lodówki po zimny sok pomarańczowy. Zamachnełam się i strąciłam szklankę. Spadając na posadzke rozbiła się na kilka części. Przykucnęłam aby wyzbierać szkło i moją uwagę skupiłam na niewielkim kawałku w kształcie rombu o ostrych krawedziach. Wzięłam go do dłoni i obracałam w palcach przyglądając mu sie z wielkim zaciekawieniem. Przyłożyłam do skóry delikatnie przyciskając i sunąc. Pojawiło się tylko zaczerwienie. Nie wystarczało mi to. Zrobiłam jedno cięcie, potem drugie i kolejne....
- To już chyba wszystko. Będę leciał bo trochę się spieszę
- Dzięki za pomoc, a dokąd się tak spieszysz?
- Obiecałem że wpadnę do koleżanki dzisiaj
- Koleżanki?
- No tak, chyba nie masz nic przeciwko?
- JA? Skąd. Leć
- Czekaj, czekaj, ty jesteś zazdrosna?
- Chciałbyś. Miałabym być zazdrosna i to o ciebie?
- Nie udawaj. Widzę że nie jesteś zadowolona
- Nie udaję. Spotykasz się z kim chcesz i mi nic do tego
- Ehe, chodź tu do mnie
Podszedł do mnie i objął. Dziwnie się poczułam ale podobało mi się to. Przy nim czułam się ... sobą. Nie musiałam udawać, kłamać. Nie pytał o nic. O moją przeszłość. Nie obchodziło go to wcale. Może miał rację że jestem trochę zazdrosna ale nie tak jak dziewczyna o chłopaka, lecz jak o najlepszego przyjaciela. Chyba. Staliśmy tak przed wejściem do mieszkania. Patrzył mi w oczy nic nie mówiąc tylko szczerzył te swoje ząbki. Nie ukrywam, że mam słabość do jego uroczego uśmiechu i dołeczków na policzkach. Gdy się uśmiecha tak słodko wygląda.
- Nie mam dziewczyny
- Po co mi to mówisz?
- Chcę żebyś wiedziała
- Ale dla mnie to nie ma żadnego znaczenia czy ją masz czy nie
- Dla mnie ma i to duże. Lubię cię. Bardzo i ....
- I na tym zakończmy.- powiedziałam i uwolniłam sie z jego uścisku. Stanęłam kilka kroków dalej, a on patrzył nadal na mnie unosząc kąciki swoich ust tworzących delikatny uśmieszek
- Może ty chcesz to tak zakończyć, ale ja nie- podszedł ponownie do mnie, pochylił się i pocałował w policzek- Do zobaczenia- pożegnał się i z zadowoleniem i pełną satysfakcją opuścił moje mieszkanko.
Zaśmiałam sie pod nosem i udałam się do kuchni, aby się czegoś napic. Postawiłam szklankę na kuchennym blacie i skierowałam sie do lodówki po zimny sok pomarańczowy. Zamachnełam się i strąciłam szklankę. Spadając na posadzke rozbiła się na kilka części. Przykucnęłam aby wyzbierać szkło i moją uwagę skupiłam na niewielkim kawałku w kształcie rombu o ostrych krawedziach. Wzięłam go do dłoni i obracałam w palcach przyglądając mu sie z wielkim zaciekawieniem. Przyłożyłam do skóry delikatnie przyciskając i sunąc. Pojawiło się tylko zaczerwienie. Nie wystarczało mi to. Zrobiłam jedno cięcie, potem drugie i kolejne....
***
Taki nudny wydaje mi sie ten rozdział... sama nie wiem...ocencie...
Dziękuje Wam za to że czytacie te moje bzdury i komentujecie...dziękuję bardzo...
Jak dla mnie to opowiadanie jest bezsensowne...
***
jak bardzo się cieszę że BVB wczoraj wygrała...szkoda mi Marcela...na pewno
bolało...no i nie wykorzystanych okazji Marco... i jeszcze wygrana Legii i to
w doliczonym czasie..YEAH!!
Pozdrawiam Was serdecznie i Wesołych Świąt <3
Pyśka
ps. jak już jesteś zostaw komentarz... DZIĘKI <33