poniedziałek, 27 maja 2013

Zapraszam

Mam nadzieję że nie będziecie miały mi tego za złe. Tego że ostatnio stworzyłam nowe opowiadanie a po kilku dniach zawiesiłam. Po prostu nie mam pomysłów.
Ostatnio ktoś złożył mi dość ciekawą choć nietypową propozycję, a ja się zgodziłam. Więcej w zakładce WAŻNE ! Więc zapraszam i mam nadzieję że będziecie mnie wspierać. Bardzo Was o to proszę
-----------> Keine Rose ohne Dornen

piątek, 3 maja 2013

Rozdział 27

~ ROZDZIAŁ XXVII ~

Minęły dwa tygodnie. Tak ciężkie i trudne dwa tygodnie.Starałam się wrócić do normalnego życia ale nie mogłam. Na ten czas Marco zamieszkał ze mną abym nie była sama. Prawie każdej nocy budzę się z krzykiem bo wspominam to co było i boję się tego co będzie. Mam złe przeczucia. Oddalam się od wszystkich. Nie potrafię nawiązać z nikim kontaktu, chcę być sama, ale nie mogę. Marco i Cody nie odstępują mnie ani na krok. Zwłaszcza Cody po tym co mu powiedziałam że chcę się zabić. Dlaczego on nie potrafi tego zrozumieć? Ja nie chcę nikogo ranić, a moje odejście ułatwiło by wszystkim życie. Siedziałam z Marco na kanapie w salonie ogladając film. Na stole leżał laptop, na którym pojawiło się powiadomienie że dzwoni Cody. Na mojej twarzy mimowolnie pojawił się delikatny uśmieszek a ja kliknęłam na ODBIERZ. Gdy wyświetlił mi się obraz z kamery zaniemówiłam. Poczułam że moje serce pęka i rozsypuje się na kilka drobnych kawałków których nikt nie potrafi pozbierać i złożyć w całość. Zobaczyłam Cody'ego przywiązanego do krzesła a obok niego stał C.J. 
- Co tak nic nie mówisz? Myślałaś że ten teatrzyk który odstawiłaś załatwi sprawę? Jaka ty jesteś głupia! Masz godzinę. Jeżeli do tego czasu nie przyniesiesz mi pieniędzy to on zginie- powiedział i przyłożył pistolet do jego głowy
- Nie rób tego ! - usłyszałam krzyk bruneta, który po tych słowach został uderzony w brzuch. Połączenie zostało zakończone. Siedziałam wpatrując się w czarny ekran i myślałam co mam zrobić. Muszę zdobyć te pieniądze. Ale mam tylko godzinę. Marco objął mnie ramieniem, ale nie chciałam tego. Odepchnęłam go od siebie i kierowałam się w stronę drzwi.
- Stój! Co ty robisz?!- zapytał łapiąc mnie za rękę
- Jadę tam !
- Gdzie ?!
- Do starej fabryki. Oni tam są!
- Nie puszczę cię samej. Jadę z tobą- nie chciałam już mowić że to zły pomysł i pozwoliłam mu jechać ze mną. Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Kazał Marco zostać na zewnątrz a sama ostrożnie weszłam do środka. W ogromnej hali zobaczyłam przyjaciela a obok niego mężczyznę. Nie wytrzymałam i krzyknęłam aby go puścił. Ten gwałtownie się obejrzał a ja podeszłam do nich
- Tak szybko? Nie sądziłem że jesteś w stanie kilkunastu minut załatwić tyle pieniędzy
- Nie mam kasy
- Nie masz ?! To pożegnaj się z przyjacielem!- powiedział i podszedł do bruneta
- Zaczekaj !!! Co ci to da jak go zabijesz? Wtedy już nie załatwię ci pieniędzy a doskonale wiesz że tylko ja jestem w stanie to zrobić
- Chcesz tak bardzo zaryzykować? 
- Nie ryzykuję, nie zrobisz tego bo wiesz że mówię prawdę
- Dobra, daruję mu życie i co ?
- Dasz mi dzień. Załatwię forsę. Dwa razy tyle pod warunkiem że zostawisz mnie w spokoju i moich przyjaciół!
- Niech ci będzie- powiedział ze spokojem i odwiązał Cody'ego. Podbiegłam do niego i przytuliłam z całej siły
- Miłość. Ile ludzie są w stanie zrobić dla ukochanej osoby- powiedział mężczyzna uśmiechając się dziwnie. Złapałam bruneta za rekę i kierowaliśmy się w stronę drzwi myśląc że teraz wszystko bedzie dobrze, ale wkroczyła policja. 
- Odsuńcie się !- krzyknęłam do nich bo wiedziałam że mogą być z tego kłopoty, ale nie zareagowali. 
- Czyli tak to sobie wymyśliłaś?!- usłyszałam wołania i się odwróciłam i zobaczyłam skierowany pistolet w moją stronę.    Padł strzał. Je­den. Po­jedyn­czy. Krótki. Później słychać było cichy jęk. Cody złapał się za ser­ce i upadł z łos­ko­tem na ziemię.   Nie mogłam w to uwierzyć co się stało przed kilkoma sekunadami. Chciałam aby to był tylko zły sen, ale on okazał się rzeczywistością. Podbiegłam do niego delikatnie podnosząc.
 - Proszę nie rób mi tego. Nie umieraj!
- Już czas..
 -Kochasz mnie?
 -Kocham.-odpowiedział.
-Co byś więc dla mnie zrobił?
-Mógłbym um­rzeć.-oparł spokojnie.
-Kłamiesz. Gdy­byś mnie kochał nig­dy byś mnie nie opuścił.
- Maja tak bardzo cię kocham. Obiecaj mi że będziesz silna gdy ja odejdę. Że będziesz szczęśliwa
- Jak mam być szczęsliwa gdy ciebie nie będzie?- mówiłam cały czas roniąc łzy bólu i smutku
- Będę tylko nie tak jak do tej pory.
- Boję się
- Czego się boisz?
- Tego co będzie. Nie chcę żyć gdy ciebie nie będzie...Zrobię to i bedziemy razem..
- Nie! Chcesz popełnić samobójstwo przeze mnie? 
- Tak....
- Wiesz co, szczerze to nie rozumiem samobójców. Bo żeby żyć trzeba mieć odwagę, a samobójcy tchórze, narcystyczni egoiści którzy myslą że wszytsko się kręci wokół nich. Jak można odebrać sobie najcenniejszy dar jaki się ma? Jak można zrobić to sobie i najbliższym ludziom? Nie rozumiem tego, bo życie jest po to żeby dawać innym ludziom jak najwięcej
- Dlaczego mi to mówisz?!
- Żeby ci uświadomić że ty tego nie chcesz zrobić. Nie jestes taka. Nie jesteś samobójczynią. 
- Jestem...
- Nie Maja. Ty chcesz żyć. Musisz żyć. Zrób to dla mnie. Bądź szczęśliwa bo tego chcę najbardziej.
- Cody...
- Kocham cię Maja...- jego powieki opadły i zasnął. Zasnął na zawsze....Zostawił mnie samą...

***

To co się wydarzyło zmieniło nasze życie całkowicie. Boję się o nią. Boję się że ponownie będzie chciała targnąć na swoje życie. Dzisiaj miał się odbyć pogrzeb. Dziewczyna siedziała na krzesle trzymając w palcach biała tablętkę i uważnie się jej przyglądała. Usiadłem na przeciw niej
- Chcesz to zrobić?- zapytałem a ta nadal wpatrywała się w tabletkę
- Chcę ale nie mogę. Chciał abym żyła i zrobię to dla niego. Postaram się normalnie funkcjonować i zapomnę o przeszłości. Ale nie zapomnę o nim, bo... bo go kocham
- Tęsknisz za nim?
- Tak, a najgorsze jest to że go więcej nie zobaczę. Nie będę mogła go przytulić, poczuć jego perfum który doprowadzały mnie do zawrotów głowy. Pozostają mi tylko wspomnienia
- Wspomnienia są zawsze żywe
- Dlaczego tu jesteś? Jesteś ze mną?
- Bo cię kocham Maja
- Nawet po tym co ci zrobiłam? Cały czas cię ranię
- Tak, bo miłość jest najsilniejsza
- Mam nadzieję że kiedyś pokocham cię tak bardzo jak ty pokochałeś mnie...
Powiedziała i podeszła siadając mi na kolanach, a ja mocno ją przytuliłem i pocałowałem w czoło. Postanowiliśmy się zbierać i udaliśmy się na cmentarz...

***

Dotarliśmy na miejsce. Było mnóstwo ludzi. Wszyscy bardzo go lubili. Podeszłam jak najbliżej jego grobu i rozpłakałam się. Nie dociera do mnie że jego tu nie ma. Marco mnie przytulił abym poczuła się bezpiecznie. Na pogrzebie był też Mario, który nie mógł również uwierzyć w to co się stało. Przyjaciele poprosili mnie abym coś powiedziała, bo z nas wszystkich ja byłam najbliżej niego. Gdy wszyscy już dotarli oddano mi głos
- Chcę wam bardzo podziękować za to że tu przybyliście. Cody był wyjatkowy, był dla nas bardzo ważny. Nadal do mnie nie dociera że go tutaj nie ma z nami. Chociaż jest. Jest i patrzy z góry na nas i na pewno nie chce abyśmy się smucili. Był wesołym, radosnym i pomocnym chłopakiem. Dzięki niemu się zmieniłam. On mnie zmienił. Był dla mnie jak narkotyk. Bez niego nie potrafiłam normalnie funkcjonować. Uzależniłam się od niego. Od jego usmiechu, głosu i jego obecności obok mnie. Tak wiele mnie nauczył, przede wszystkim nauczył mnie żyć i cieszyć się zwykłymi drobnostkami w codziennym życiu. Wiem że teraz patrzysz na mnie i mnie słuchasz. Najbardziej boli mnie to że byłam tak blisko ciebie, miałam tak wiele do powiedzenia i patrzyłam jak odchodzisz. I nigdy się nie dowiesz co mogło być i nie zobaczysz ze kochać cię to to co próbowałam robić. Nie zdążyłam ci tego powiedzieć. Ty mi to powiedziałeś, nie raz nie dwa, ale ja nie zdążyłam. Nikt nie chciał takiego zakończenia. Chcieliśmy abyś żył i gdyby nie ja byłbys tu z nami. To moja wina. Nigdy sobie tego nie wybaczę. Tak bardzo chciałabym mieć cię tutaj przy sobie, ale to nie możliwe. Każdego dnia będę cię wspominac i z każdym dniem będę cię coraz mocniej kochać. Wiem że bedziesz zawsze przy mnie. Będziesz moim Aniołem Stróżem. Tęsknimy za tobą....- powiedziałam i połozyłam wiązankę kwiatów na trumnie. Wszyscy już poszli a ja nadal tam zostałam. Stałam i patrzyłam. Ile bym dała aby znów był przy mnie....

***

Minęły dwa lata. Jej życie zmieniło się nie do poznania. To już nie jest ta sama dziewczyna co wtedy. Początki były trudne. Nie mogła się otrząsnąć po smierci Cody'ego ale miała przy sobie kogoś kto ją wspierał. Marco Reus. Ona go pokochała na nowo. On kochał ją nadal. Przez pierwsze pół roku codziennie chodziła i na cmentarz i spedzała tam czas godzinami. Ale nauczyła się życ bez niego. Skończyła z nałogiem, znalazła dobrą pracę i kibicowała swojemu ukochanemu. Byli ze sobą nareszcie szczęślwi. To co było to przeszłość. Reus nie będzie ojcem. Caroline go oszukała. To nie on miał byc ojcem jej dziecka. Z miłości do niego była gotowa zrobić wszytsko aby ten do niej wrócił. Ale to nie miało przyszłości. On kochał tylko Majkę. Ich związek jest przykładem że prawdziwa miłość przezwycięży wszystko. Są wzloty i upadki, ale maja siebie. Za dwa miesiące ma się odbyć ich slub. To będzie ich nowe życie. Nowy początek. Majka rozpocznie życie u boku mężczyzny który kocha ją ponad wszystko. Ale nie zapomni o nim. Ten uroczy chłopak zarezerwował sobie w jej sercu wyjatkowe miejsce.
Życie jest jedno. I to od ciebie zależy jaką drogę wybierzesz i jak zechcesz żyć...
Gdy Marco pyta: Kocham Cię. Prawda czy Fałsz? Ona zawsze odpowiada Prawda...

KONIEC


***
nie wierzę że to już koniec...tak bardzo przywiązałam się do tego opowiadania...
chcę podziękować WSZYSTKIM którzy czytali i komentowali moje wypociny...pisałam dzięki Wam i piszę nadal...nie wiem co mogę jeszcze napisać... po prostu DZIĘKUJĘ Z CAŁEGO SERCA <333
jeśli podoba Wam się to co piszę to zapraszam --->http://lewy-go-away.blogspot.com/

a teraz mam jeszcze do Was ogromną prośbę a mianowicie: jest pewien fantastyczny blog ale dziewczyna ze względu na małą ilość komentarzy go zawiesiła. i moja prośba brzmi tak aby każdy kto komentuje mojego bloga skomentował też tamten.http://nieeogarniam.blogspot.com/ liczy  się nawet ten najkrótszy komentarz, jedno słowo. mam nadzieję że spełnicie moją prośbę. Wiem że mogę na Was liczyć!

DZIĘKUJĘ ZA WSZYSTKO!
czekam na komentarze !
pozdrawiam
Pyśka ;*

 


środa, 1 maja 2013

Rozdział 26

~ ROZDZIAŁ XXVI ~

Mogę mu zaufać. Tylko jemu. On zrozumie, nie odejdzie. Będzie przy mnie bez względu na wszystko. Chcę aby już wiedział o mnie dosłownie wszystko. Spojrzałam na niego i przysunęłam się bliżej. Wzięłam głeboki oddech i zaczęłam mówić
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Powiem ci prawdę o sobie. Wiem że może być to dla ciebie trudne ale pozwól mi powiedzieć do końca- przytaknął głową zgadzając się- Wszystko zaczęło się od mojego wyjazdu do Londynu gdy miałam 16 lat. Dostałam się do bardzo dobrej szkoły i miałam duże szanse na to by stać się kimś. Poznałam pewnego chłopaka na imprezie u koleżanki. Wtedy miałam trochę trudny okres a ten mi zaproponował coś na " rozluźnienie się". Wtedy wszystko sie zaczęło. Nie mogłam wytrzymać dnia bez chociaż jednej dawki. Potem doszły papierosy, alkohol. Spotykałam się z tym chłopakiem do momentu gdy nie zobaczyłam go całującego się z moją przyjaciółką. Wstrząsnęło to mną ogromnie i nie chciałam go znać. Wsiadłam za kierownicę samochodu. Byłam pijana i pod wpływem narkotyków. Było ciemno i nie zauważyłam małej dziewczynki jak przechodziła przez przejście. Potrąciłam ją. Ledwo zdołałam wysiąść z samochodu i nie wiedziałam co robić. Zatrzymał się ktoś i bez słowa zaciagnął mnie do własnego auta. Nie wiedziałam co sie dzieje i nie mogłam zareagować. W pewien sposób mi pomógł bo nie poniosłam żadnych konsekwencji. Okazał się być dilerem. Od niego dostawałam towar. Wszystko co się działo w tamtym czasie zaczęło mnie przerastać i chciałam z tym wszytskim skończyć. Uwolnić się od tego człowieka. Poszłam do niego powiedzieć mu by mnie zostawił ale wszystko poszło za daleko. Byłam bezradna. Zaczął mnie rozbierać, dotykać aż w końcu.... mnie  zgwałcił. Udało mi się uciec ale nie na długo. Odnalazł mnie i zażądał pieniędzy których nie miałam. Złożył propozycję. Będzie dawał mi towar, nie chce zwrotu pieniędzy pod warunkiem że będę na każde jego wezwanie. Zgodziłam się. To był mój błąd. Oddawałam mu swoje ciało za kilka gramów jakiegoś cholerstwa. Uwikłałam się w to na całego. Skończyłam szkołe i wróciłam do Dortmundu. Chciałam zacząć wszytsko od nowa ale mnie odnalazł. Nie raz myślałam żeby ze sobą skończyć ale poznałam ciebie i to wszystko zmieniło.
- A twoi rodzice ? Nie pomogli ci?- zapytał po czym mnie objął
- Nie mam rodziców. Wyrzekli się mnie bo po co im córka narkomanka
- Nie wiem co mogę teraz powiedzieć. Ale dlaczego zdecydowałaś się taki krok, dlaczego chciałaś mnie zostawić?!
- Po to aby cię chronić. Wiedzą już o tobie. Jeżeli nie zdobędę pieniędzy to cię zabiją. Oni są zdolni do tego. Nie mogłam narazać ciebie na takie niebezpieczeństwo, a moje samobójstwo było rozwiązaniem.
- Majka, nic mi się nie stanie, potrafie o siebie zadbać. Nie załatwisz tych pieniędzy tylko zgłosisz to na policję
- Nie bo to pogorszy sytuację. Wtedy ja tez będę mieć problemy za to co kiedyś robiłam. Nielegalny handel narkotykami, wspołpraca z dilerami, zabójstwo- skończę w więzieniu.
- To co zamierzasz zrobić?
- Dokończyć to co zaczęłam. Pozwól mi odejść.
- Maja o czym ty mówisz?- zapytał łamliwym głosem patrząc na mnie
- Jeśli mnie kochasz to pozwól mi odejść ale tak raz na zawsze. Pozwól mi umrzeć.
- Nie, nigdy ci na to nie pozwolę bo cię kocham. Kocham w to­bie wszys­tko, twój do­tyk dłoni, twój głos, twój uśmiech. Bez ciebie to ja nie żyję 
- Ale ja nie potrafię żyć, nie chcę, chcę odejść..- mowiłam roniąc kolejne łzy
- Pot­rze­buję Cię. 
- Cody...- Błagam Cię...Proszę…


***

Dzisiaj Maja miała opuścić szpital. Można powiedzieć że doszła do siebie ale zmieniła sie. Bardzo. Już nawet Cody nie jest w stanie jej rozweselić. Nie przypominam sobie kiedy widziałem na jej twarzy uśmiech. Ubierałem właśnie buty gdy otrzymałem wiadomość.

Marco musisz sam odebrać Majkę ze szpitala. Coś mi wypadło. Wiem że teraz nic nie jest ważniejsze od niej ale to coś pilnego. Postaraj się mnie jakoś wytłumaczyć. Przyjdę do niej jak tylko będę mógł. Cody


Byłem zaskoczony ową wiadomością, ale nie zwlekając pojechałem do szpitala. Wszedłem na salę i ujrzałem zapłakaną dziewczynę. Podszedłem aby ją przytulić. Tak bardzo bolał mnie ten widok.


- Gdzie Cody?
- Nie mógł przyjechać, ale powiedział że przyjdzie do ciebie najszybciej jak będzie mógł.
- Powiedział co się stało?
- Nie ale to pewnie cos ważnego skoro nie mógł przyjechać. Chodź odwiozę cię do domu.- złapałem ją za rękę i opuściliśmy szpital


***

Widzę jak Marco się stara, ale nie potrafię go pokochać tak bardzo jak kocham Cody'ego. Muszę to zakończyć jak najprędzej aby go jeszcze bardziej nie ranić. Weszłam do mieszkania po którym się uważnie rozejrzałam
- Chcesz się położyć?- usłyszałam pytanie blondyna który podszedł i mnie objął
- Nie, nie chcę- odparłam chłodno- Usiądź, musimy porozmawiać- zrobił to co nakazałam i chciałam usiąść obok niego ale zauważyłam kartkę która wypadła z jego kurtki. Blondyn nerwowo się poderwał ale to ja pierwsza wzięłam do ręki zdjęcie...Spojrzałam na nie i zaniemówiłam. To było USG ciąży ....Caroline! Nie mogłam w to uwierzyć
- Marco...?
- Maja, wszystko ci wyjaśnie
- Co chcesz wyjaśniać?! Powiedz prawdę!
- Prawda jest taka że Caroline jest w ciązy a ojcem jestem prawdopodobnie ja
- Jak mogłeś!- dałam mu w twarz po czym wybiegłam z mieszkania. Pobiegłam do parku do miejsca gdzie poznałam Cody'ego. Nie wiedziałam co mam robić. Nie chcę być z Marco ale zabolało mnie to że zostanie ojcem i o niczym mi nie powiedział. Ktoś się przysiadł. Chciałam aby tu był i jest.
- Maja, co znowu się dzieje?
- Będzie ojcem. Nic mi nie powiedział.
- Nie chciał cię martwić
- Bronisz go?!
- Sam sie dziwię ale tak, po co miałby cię okłamywać czy coś. Nie chciał abyś znowu przeżyła coś takiego. To że będzie ojcem niczego nie zmienia. Kochacie się i to jest najważniejsze. A teraz wracajmy do domu.- popatrzyłam na niego i mocno przytuliłam. Po kilku minutach poszliśmy do mnie


***

Tak bardzo się o nią martwiłem. Chodziłem po jej mieszkaniu z nadzieją że zaraza ją ujrzę. Nie chciałem nawet myśleć że coś mogło się stać. Nie mogłem do niej zadzwonić bo zostawiła telefon, a Cody też nie odbierał. Usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi. Stała z nim w przejściu do salonu
- Maja tak bardzo się martwilem- podszedłem całując ją w czoło- Cody, dzięki
- Nic nie mów. Teraz powinienem dać ci w mordę, a ja ciebie broniłem. Jeżeli jeszcze raz zobaczę że ona płacze przez ciebie to będziesz miał ze mną do czynienia!- oznajmił mi i był bardzo przekonywujący. Pożegnał się z przyjaciółką i wyszedł.
- Czy możesz zno­wu mi wy­baczyć? Nie wie­działem co robię, nie chciałem Cię zra­nić. Nie chcę Cię stra­cić. Spójrz w mo­je oczy, przep­raszam.  Pot­rze­buję Cię bo cię kocham- powiedziałem po czym namietnie ją pocałowałem i długo trwaliśmy w tym pocałunku...Cieszyliśmy się tą chwilą, ale nie mieliśmy jeszcze pojęcia co się wkrótce wydarzy. Co przyniesie nam los...Jak nasze życie bardzo się zmieni...

***

to już przedostatni... jejku koniec tak blisko...
ostatni rozdział będzie bardzo emocjonujący i dramatyczny ....
tylko tyle mogę zdradzić ... czekam na Wasze komentarze
pozdrawiam
Pyśka