niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 25

~ ROZDZIAŁ XXV ~

Ten rozdział dedykuję wyjątkowej osobie, która czyta i komentuje każdy mój rozdział,
ale nie tylko. Która mnie wspiera i podtrzymuje na duchu. 
Dla Izy Tarnoś <3

***

Nie mogę tego wszystkiego tak zostawić. Nie mogę się poddać. Muszę o nią walczyć. Kocham ją jak szaleniec i nie pozwolę jej tak łatwo odejść. Dojeżdżałem samochodem pod jej blok, gdy coś mnie zaniepokoiło. Na podjeździe stała karetka i tłum ludzi. Wysiadłem prędko i chciałem się czegoś dowiedzieć. Niedaleko stała kobieta, jak dobrze pamiętam sąsiadka Majki. Obok stał ratownik podający jej chyba jakieś leki na uspokojenie. Podszedłem do niej. Może ona mi powie co się stało.
- Przepraszam panią, co się tutaj wydarzyło?
- Ona już dawno się tak nie zachowywała. Zawsze była cisza, ale nie dzisiaj. Usłyszałam głośną muzykę, która przeszkadzała mieszkańcom więc poszłam do niej- kobieta mówiła zapłakanym głosem- Drzwi były otwarte więc weszłam i...i... się przeraziłam. Leżała na łózku we krwi.  Mocno pokaleczona. Nieprzytomna. Obok żyletki, opakowania po lekach Jak najprędzej wezwałam pogotowie i ją zabrali.- po tych słowach poczułem jak serce podchodzi mi do gardła. Biegłem do samochodu przeciskając się przez tłum gapiów i pojechałem do szpitala. Nie patrzyłem czy jest zielone czy czerwone światło. Musiałem tam być jak najprędzej. W szpitalu zaczepiłem kilka pielęgniarek aby się czegoś dowiedzieć. Jedna z nich zaprowadziła mnie do ordynatora. Ten zaprosił mnie do gabinetu i kazał usiąść, wskazując krzesło naprzeciw niego. 
- Pan jest kimś z rodziny?
- Nie, ale jestem jej chłopakiem. Co z nią? Proszę mi powiedzieć że ona żyje...
- Tak zyje. W ostatniej chwili udało się ją uratować. Wiem że to co teraz powiem może byc dla pana szokiem, ale niestety. To była próba samobójcza
- Słucham?! Nie to nie możliwie, ona nigdy by..
- Rozumiem pana zdenerwowanie. Taka jest opinia psychologa. 
- Jak to..
- To nie był przypadek. To było staranie obmyślone. Wiedziała co ma zrobić. W jej krwi wykryto mieszkankę leków odurzających, heroiny i kokainy połączonych ze sporą dawką alkoholu. Okaleczenia to tylko dopełnienie do tego wszytskiego. Czy pan wie co mogło ją skłonic do tak brutalnego posunięcia?
- Nie wiem, nie mam zielonego pojęcia, ale ostatnio z nią było wszystko w porządku, chociaż...
- Chociaż?- 
- Ostatnio wspominała że się czegoś boi, że może stać się coś złego
- Powiedziała konkretnie co ma na myśli?
- Nie, niestety nie. 
- Jest na sali. Teraz wszystko zależy od pana czy będzie w stanie wrócić do życia, czy będzie chciała. Osoby które decydują się na próbę samobójczą zamykają się w sobie, nie reagują na nic. To wymaga czasu, cierpliwości
- Rozumiem, zrobię wszystko co będę mógł- odparłem i udałem się do sali w której przebywała. Delikatnie otworzyłem drzwi i wszedłem do środka aby jej nie przestraszyć. Usiadłem na łózku, ale ona nie reagowała. Wpatrywała się w okno a z jej oczu płynęły łzy
- Maja skarbie, jestem przy tobie, wszystko będzie w porządku. - nadal nic. Nawet nie drgnęła. Położyłem dłoń na jej dłoni by wiedziała że jestem. Starałem sie coś do nie mówić ale to nic nie dawało. Brak reakcji z jej strony. Wiedziałem że jestem bezradny. Że ja nic nie mogę zrobić. Ale jest ktoś kto do niej dotrze, kto jej pomoże. Tylko on ma jakikolwiek wpływ na dziewczynę. Wstałem z łóżka i pojechałem do niego. Nie miałem wyjścia...

***

Poszedł. Może na zawsze. Może tu nie wróci. Bo po co ? On cierpi przy mnie, a ja nie potrafię przestać go ranić. Nigdy nie będę normalna, jak zwykła dziewczyna. Moja przeszłość mi na to nie pozwoli. On nie może być ze mną. Nie moze zniszczyć sobie życia przy mnie. On jest kimś. A ja ? Nikim. Narkomanka, która jeszcze kilka godzin chciała się zabić, i nadal tego chce. Czeka tylko na odpowiedni moment. Spróbuje kolejnego podejścia. I tak w kółko aż nie dokończy swego dzieła. Patrzyłam na swoje dłonie, ręce, mocno okaleczone, owiniete bandażami. To mógł być mój koniec. Ale nie wyszło. Podobno do trzech razy sztuka... Chcę się zabić aby nie ranić innych. Chcę by zapomnieli o mnie i mieli normalne życie. Ja stwarzam problemy. Pragnę swego końca... 


***

Dzwoniłem do drzwi, ale cisza. Nikt nie otwierał. Po kilku minutach zobaczyłem go w drzwiach zaskoczonego moją wizytą o tak późnej porze. Bez pytania wszedłem do jego mieszkania. 
- Co ty tu robisz?
- Ubieraj się. Jedziesz ze mną
- Ciekawe dokąd?
- Do Majki, ona cię teraz potrzebuje
- Nie Marco, ma Ciebie i to jej wystarcza. 
- Przestań pieprzyć, ja doskonale wiem że ją kochasz a ona ciebie. I teraz właśnie ciebie potrzebuje a nie mnie
- O co ci  chodzi do cholery?!
- O nic! Chciała się zabić!- wykrzyczałem a on zamilkł, nie powiedział ani słowa. Zlapał sie za głowę i krążył po pokoju
- Ale jak? Kiedy? Dlaczego?
- Nie wiem, nie mam z nią kontaktu, tylko ty jesteś w stanie do niej dotrzec, jesteś jedyną nadzieja- spojrzał na mnie, wziął bluzę i poszliśmy do samochodu. Całą drogę milczeliśmy. Żaden z nas nie wiedział co powiedzieć. Zaprowadziłem go pod drzwi sali a ja sam zostałem na korytarzu. Spojrzałem tylko przez szybę i wiedziałem że to ON jest jej nadzieją, miłością i oparciem. Nie ja. Ja nigdy dla niej nie będę tak wązny jak Cody.

***

Leżałam na łóżku cały czas wpatrując się w szarą rzeczywistość jaka była za oknem szpitala. Poduszka była przemoczona od łez. Usłyszałam kroki. To nie Marco. To on. Powolnym krokiem zbliżał się do mnie. Gdy zobaczyłam momentalnie wstałam podbiegając do niego. Chciałam aby mnie przytulił. Aby tu był i nigdy nie zostawiał mnie samej. Czułam bijącego od niego ciepło, jego ciało blisko mojego. Brakowało mi tego. Przytulił mnie mocno i nie puszczał. Wiedział że tego potrzebuję. Kierowały mna tak silne emocje nad którymi nie mogłam zapanować. Płakałam jak histeryczka, bo cały czas myslałam o tym co było, co jest i co będzie. O tym co muszę zrobić. Muszę chronić ludzi których kocham
- Majka, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego chciałaś mnie zostawić samego?
- Żeby cię chronić, abyś był bezpieczny
- O czym ty mówisz? Przecież jestem bezpieczny
- Nie gdy jesteś ze mną, nie chcę aby ci się coś stało przeze mnie. Chciałam się zabić bo tylko to przyszło mi do głowy, tylko takie rozwiązanie
- To nie jest żadne rozwiązanie! Nie możesz więcej tak robić, rozumiesz? Masz mnie, masz Marco, nie pozwolimy aby ci się coś stało!
- Mogę ci zaufać?
- Wiesz że tak
- Chcę ci opowiedzieć moją historię. Chcę abyś wiedział o mnie wszystko...



***


Sa­mobójstwo. Ucie­czka od prob­lemów czy ra­tunek przed tra­gicznym życiem? 


***

mam nadzieję że Was nie zawiodłam...dziękuje za wszystkie komentarze...
nie wiem ile będzie wszystkich rozdziałów ale tak liczę że ok 30...
pozdrawiam
Pyśka ;*

ps. zapraszam na mojego nowego bloga  http://lewy-go-away.blogspot.com/
czytajcie, komentujcie i obserwujcie <3


sobota, 27 kwietnia 2013

Zapraszam ;)

Chciałabym Was zaprosić na mojego nowego bloga :http://lewy-go-away.blogspot.com/
Jak na razie są tylko bohaterowie ale już niedługo może nawet dzisiaj prolog. Od razu mówię że tutaj rozdziały będą rzadziej dodawane ze względu na to że prowadzę jeszcze jednego bloga, który niedługo zakończę. Więc serdecznie zapraszam i mam nadzieję że się Wam spodoba i będziecie czytać i komentować !
Pozdrawiam
Pyśka

piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 24

~ ROZDZIAŁ XXIV ~

Co się stało ? Dlaczego tu jestem ? A tak właściwie gdzie jestem ? Jak długo się tu znajduję? Podniosłam powieki i jak zza mgły do moich oczu docierały promienie wschodzącego słońca. Lekko uniosłam głowę by sprawdzić gdzie jestem. Kilka metrów dalej na drewnianym krzesle siedział mężczyzna. Nie kto inny jak C.J. 
- Czego chcesz ?!- krzyknęłam 
- Skarbie nie denerwuj się tak, mówiłem przecież że niedługo się odezwę, prawda?
- Więc pytam ponownie czego chcesz? Czemu mnie tu trzymasz ?
- Bo jak chwile tu posiedzisz to zmiękniesz i coś dla mnie zrobisz.
- Dla ciebie nic !!
- A mi się wydaje że tak. Daj zdjęcia- powiedział do drugiego mężczyzny i podszedł do mnie
- Poznajesz? Zapewne tak. Nie powiem przystojny, zabawny, z pasją. Pasujecie do siebie.  Chyba ty też tak myślisz, bo spójrz na te zdjęcia. Naprawdę słodko razem wyglądacie
- Skąd masz te zdjęcia? Śledziłeś nas ?!
- Juz tam od razu śledziłeś, można powiedzieć że się na was natknąłem kilka razy. Chyba nie chciałabyś aby temu chłopaczkowi się coś stało?
- Nie zbliżaj się do niego!
- Martwisz się o niego bardziej niż o swojego chłopaka? Reusowi nic nie grozi, możesz być spokojna, nie pcham się tam gdzie mogę sobie narobic problemów. Ale ten, czekaj jak mu jest? Cody, tak? Duzo jesteś w stanie zrobić aby mu się nic nie stało?
- Czego chcesz?!!
- Potrzebuję kasy, dużo kasy, a ty mi ją załatwisz
- Nie ma mowy, nie skombinuję dla ciebie forsy
- Zobaczymy, masz czas do wieczora na podjęcie decyzji. Pomyśl o przyjacielu...Chyba nie chcesz aby cierpiał przez ciebie?- odparł i wyszedł trzaskąjąc drzwiami. Nadal nie wiedziałam gdzie jestem. Co ja mam zrobić? Nie mogę dopuścić aby Cody'emu coś się stało. Nie darowałabym sobie tego. Ale to oznacza powrót do przeszłości. Do przeszłości od której staram się odciąć. Czemu życie jest tak cholernie trudne?


***

I znów siedzę sam w domu myśląc co robię nie tak. Staram się jak mogę, ale to nie wystarcza. Mój problem tkwi chyba w tym że nie jestem nim. Między nimi jest więź, coś wyjatkowego co ich nie rozdziela. Czasami mam wrażenie że zawadzam. Że ona mnie nie potrzebuje bo ma jego. W głowie ciągle mam te same sceny, te same słowa, tę ich rozmowę.

Majka, KOCHAM CIĘ jak wariat, i szlag mnie trafia że nie możemy byc razem. Jestem wściekły na siebie że nie zrobiłem nic, kompletnie nic gdy jeszcze z nim nie byłaś.

Ich spojrzenia. To jak na siebie patrzą. Nie muszą ze sobą rozmawiać, aby wiedzieć co się dzieje w życiu drugiej osoby. Widzę Majkę, jej bezradność i smutek w jej oczach gdy patrzy jak odchodzi. Nie kryje się ze swoimi uczuciami. Prosto w oczy mówi prawdę. Choć dla mnie tak bardzo bolesną. 


- Kochasz go?
- Tak, kocham go...

I teraz pojawia się koleje i wciąż to samo pytanie. Kim tak naprawdę dla nie jestem? Może muszę się odsunąć, zniknąć. Może najzwyczajniej w świecie nie pasuję do tej układanki, nie pasuję do niej...


***

Podjęłam decyzję. Nie wiem czy słuszną, ale tak mi się wydaję. Nie mam innego wyjścia. Muszę to zrobić czy chcę czy nie. Zbyt wiele osób cierpiało przeze mnie a Cody nie może być kolejny. Robiło się coraz później i usłyszałam kroki. Przyszedł aby usłyszeć co postanowiłam.
- Zgadzam się
- Widzisz ile jesteś w stanie zrobić dla miłości? Szczerze nie podejrzewałbym cię że znasz takie uczucie, nie sądziłem że tobą kierują jakiekolwiek uczucia a tu proszę. Nasza niegrzeczna Majeczka się zakochała. Widać z czasem ludzie się zmieniają
- Ty się nie zmieniłeś
- Tacy jak ja się nie zmieniają
- Załatwię kasę ale daj mi czas i zostaw Cody'ego w spokoju!
- Dobrze, dobrze. Jeśli wywiążesz sie z obietnicy to z jego głowy nawet włos nie spadnie, ale jeśli nie... to się domyśl. Masz trzy dni
- ILE ? Nie zdąże!
- Zegar tyka, pamietaj. A teraz biegnij do ukochanego, jednego bądź drugiego.- rozwiązał mnie i szyderczo się uśmiechnął. Już chciałam dać mu w twarz ale się powstrzymałam. Wiedziałam jak mogę skończyć. Wybiegłam z budynku i poznałam to miejsce. Opuszczona fabryka kilka ulic ode mnie. Prędko biegłam do domu nie patrząc na nic, nawet na ludzi na których wpadałam. wbiegłam po scho­dach do swo­jego mieszkania i trzasnęłam drzwiami po czym zaczęłam roz­rzu­cać rzeczy. Usiadłam na łóżku i oparłam się o ścianę. " Dlacze­go mnie to spotyka...? Czy aż tak bardzo sobie na to wszystko zasłuzyłam? " - po­myślałam i rzu­ciłam po­duszkę w ziemie. 
 Prag­nę cofnąć czas. Na mar­ne. Jed­na myśl nachodzi mi na głowę - by za­kończyć całe życie. Po co żyć? - Naj­le­piej za­kończyć to i mieć spokój. Jestem bez­silna, nie wiem co mam ro­bić. Ale jed­nak mam nadzieje. Póki będzię mieć nadzieje....będę żyć. Jak ją stra­cę - stra­cę wszys­tko... włącznie z życiem. Gdy nadzieja po­woli się roz­ma­zuje, czu­ję, że idzie po mnie śmierć, ze jest już blis­ko, a ja za­miast od­da­lać się od niej idę w jej stronę, by ra­zem z nią uciec do świata, gdzie nic nie będę czuć i gdzie od­pocznę z ulgą. Ra­niąc się bar­dziej wyżywam się na so­bie i uni­kam in­nych - uni­kam świata. Ro­bię to, gdyż wspom­nienia nie poz­wa­lają mi za­pom­nieć. Chciałabym  nic nie czuć... lecz nies­te­ty tak się nie da.  Myśę, ze oka­lecza­nie się i ka­ranie coś mi da. Całe moje  życie stało się jed­na wielką po­rażką... przez co pod­da­ję się.  Po­woli zni­kam. Uni­kam ludzi. Tra­cę kon­takty. Tak jak­bym od­chodziła po­woli. Nic nie jest w sta­nie mnie ura­tować. Ro­biąc ko­lej­ne szny­ty... po­woli za­mykam po­wieki. I cze­kam aż zam­kną się do końca.... by na­reście moja his­to­ria się skończyła... by każdy za­pom­niał o mnie, bo i tak nikt nie był w sta­nie mi pomóc. Chwy­ciłam żylet­ki, zaczęłam ciąć swe dłonie i oka­leczać całe ciało. Krew lała się dookoła, czułam ból i roz­cza­rowa­nie.Wiec wreszcie od­chodzę ze śmier­cią pod ręke i zni­kam w ciem­nosciach no­cy, za­pomi­nając o wszys­tkim co się zdarzyło, by roz­począć no­we życie w sa­mot­ności ze swoją chorą psychiką... Stra­ciłam przy­tom­ność... 

***

i co Wy na to? wiem że smutno zaczyna się robić, ale tak juz chyba pozostanie...
mogę Wam zdradzić że nie będzie happy end'u... cóż, życie nie zawsze jest 
kolorowe....moje też nie...czasami lepiej nie otwierać koperty z wynikami badań...
może przez to moje opowiadanie zakończy się w taki a nie inny sposób, ale do zakończenia jeszcze trochę... ;) dziękuję Wam za komentarze . to one sprawiają że mam ochotę pisać dalej...ostatnio pisałam że chcę stworzyć nowego bloga o Mario ale po tym co sie ostatnio stało odeszła mi wena i postanowiłam napisać kolejen o Marco, piszę o nim gdyż najlepiej mi się pisze o nim...będziecie czytać? 
wygrana BVB <33 jutro kolejny mecz *_*
pozdrawiam
Pyśka ;*

czekam na komentarze 


środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 23

~ ROZDZIAŁ XXIII ~

Odwróciłam się i ujrzałam Marco. Stał z założonymi rekami i wściekłym spojrzeniem. Zapewne wszystko usłyszał. Ale co ja na to poradzę że Cody mnie kocha? Przecież to nie jest moja wina. Chciałam coś powiedzieć ale nie wiedziałam co.
- Nadal twierdzisz że jesteście tylko przyjaciółmi?!
- Tak, to znaczy nie, nie wiem. 
- Aha, czyli tylko tyle masz mi do powiedzenia?!
- A co mogę ci powiedzieć? Słyszałeś wszystko
- Wiedziałaś? Wiedziałaś że on coś do ciebie ma?!
- TAK, wiedziałam! Pocałował mnie, potem powiedział że mnie kocha, ale obiecał że mu przejdzie! Ostatnio gdy poszłam do niego to ja go pocałowałam bo tego chciałam! Dzisiaj znowu powiedział że mnie kocha! 
- I nic z tym nie zrobiłaś?!
- Reus, a co mogłam zrobić? Powiedzieć mu : Nie kochaj mnie? 
- Nie wiem, ale zrobić cokolwiek. Odpowiedz mi na jedno pytanie: Kochasz go?- wiedziałam że prędzej czy póxniej o to zapyta. Odpowiedź jest jedna.
- Tak. Kocham go ale ciebie też. I nie wiem kogo bardziej. Nie chcę stracić ciebie, ale jego też nie. Jestem w kropce.
- Chodź tu do mnie- podszedł i mnie przytulił. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Dopiero co mu powiedziałam ze kocham innego a ten nic sobie z tego nie robi. Wiedziałam ile dla niego znaczę, jak bardzo mnie kocha, ale bałam się że ja mogę nie dać mu tyle szczęścia na ile zasługuje.
- Przepraszam, ale ja muszę to przemyśleć...daj mi czas...niedużo ale daj...- powiedziałam i wybiegłam ze stadionu z płaczem...


***

Usłyszałem to czego najbardziej się obawiałem i nie dopuszczałem do mysli. Kocha go. Cholera jasna. Ona go naprawdę kocha! I co teraz? Co będzie z nami? Powinienem pójść do niego, dać w mordę i kazać mu zniknąć z naszego życia, ale straciłbym dziewczynę. Majka nie wybaczyła by mi tego. Dlaczego nie możemy być szczęśliwi?  Gdy już wszystko układa się tak jak powinno to coś się psuje. Ciąża o której Maja nic nie wie, Cody który miesza w jej głowie. 
- Marco co się znowu stało?- zapytał mnie przyjaciel siadając obok
- Pokłóciłem się z nią
- O co tym razem?
- Nie o co , a o kogo. Cody. Usłyszałem ich rozmowę i ...
- Co usłyszałeś?
- Wiesz co on jej powiedział? Że ją kocha, że żałuje że wcześniej nic nie zrobił gdy nie była ze mną, ale to niej najgorsze. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona...że ona też go kocha...
- Nie, na pewno nie..
- Powiedziała mi to prosto w oczy! Że go kocha, że wiedziała od dawna że on coś do niej czuje. W dodatku się całowali, nie raz, nie dwa...
- Się porobiło
- Nie mam pojęcia co mam zrobić. Nie wyobrażam sobie życia bez niej, ale po tym co się wydarzyło nie wiem jak to będzie...
- Wszystko się ułoży, musi ochłonąć, jak chcesz to pogadam z Codym
- A co to da?
- Dam mu delikatnie to zrozumienia żeby odpuścił bo i tak z tego nic nie będzie
- Stary, nie wiem co bym bez ciebie zrobił
- Po to jestem, żeby wspierać cię kochasiu...


***

Stałam bod blokiem w którym mieszka Cody. Chciałam pójść do niego i powiedzieć prawdę. Powiedzieć co do niego czuję, kim dla mnie jest i jak wiele dla mnie znaczy. Opowiedzieć mu o sobie, o tym co przeszłam, dlaczego taka jestem. Wiedziałam że mogę mu bezgranicznie ufać. Ale stchórzyłam. Spanikowałam. Nie wiedziałam jak zareaguje. Może uznać to za litość, wdzięczność, nie wiem. Spojrzałam na budynek i poszłam. Do wieczora platałam się po mieście. Myślałam o wszystkim. Robiło się coraz później i ciemniej. Zabłądziłam. Znalazłam się w nieznanej mi dotąd uliczce. Spostrzegłam że od jakiegoś czasu ktoś za mną podąża. Mężczyzna, dobrze zbudowany, wysoki, z kapturem na głowie. Szedł cały czas za mną. Wystraszyłam się i przyspieszyłam. Wpadłam na kogoś i się przewróciłam. Gdy chciałam wstać ujrzałam jego. A właściwie jego oczy. Urwał mi się film....


***

Reus jest moim najlepszym kumplem ale Cody też. Ale wiem ile Majka znaczy dla blondyna i nie mogę pozwolić by Cody to wszystko zniszczył. Postanowiłem z nim pogadać jak facet z facetem
- Siemano, wejdź- odparł gdy otworzył drzwi do swojego mieszkania. Nawet nie postanowiłem sie rozsiadać tylko przejsć do konkretów
- Musimy sobie coś wyjaśnić
- A coś ty taki poważny?
- Bo to jest poważna sprawa. Zostaw Majkę w spokoju
- O czym ty mówisz?
- Ja wiem jak bardzo jej pomagasz, i w ogóle, ale nie mieszaj jej w głowie. Jest szczęśliwa z Marco i niech tak pozostanie
- Niby jak ja jej mieszam?
- Mówisz jej że ją kochasz!
- Powiedziałem prawdę, chciałem aby wiedziała
- Nie mogłeś zachować tego dla siebie? 
- Nie nie mogłem! Dowiedziała się i jest okej , to nic nie zmienia!
- Jesteś tego taki pewien? Bo ja nie, zrozum że nie jesteś dla niej taki obojetny!
- Wiem bo mi to powiedziała, ale wiem że nie zostawi nigdy Reusa dla mnie ! NIGDY! A teraz pozwól ale chcę zostać sam- odparł wskazując mi drzwi. Spojrzałem na niego i bez słowa opuściłem budynek.

***

Przerasta mnie to wszystko. Boję się. Chcę przestać ale nie potrafię. Spoglądam na własne ciało, na jego odbicie w lustrze i widzę rany, siniaki. Doprowadza mnie to do wewnętrznego załamania. Przeszukuję torbę i znajduję to co mnie odpręża. Woreczek z białym proszkiem. Ale nie tylko. Żyletki. Robię to przez niego. Najgorsze jest to że nie mogę się od niego uwolnić, bo ona załatwia mi towar. Nie muszę płacić. Ale nie mam nic za darmo. Oddaję mu siebie. Moje ciało. Wszystko było by w porządku gdybym sama tego chciała ale nie chcę. Idę do jego mieszkania, zdejmuję ubrania, on się mną zabawia, a ja cierpię. Cierpię duchowo. Po wszystkim zabieram swoje rzeczy i wychodzę ze łzami w oczach. Czuję sie okropnie. Jak zwykła dziwka, która dla narkotyków jest w stanie pieprzyć się z byle kim by dostac tylko to czego chce. Nie odmawiam mu bo się go boję. Już raz próbowałam. Na początku, Skończyło się okropnie. Byłam młoda, głupia, miałam wszystko przed sobą. Późnym wieczorem poszłam do niego by mu powiedzieć aby mnie zostawił w spokoju. Krzyczałam, wyzywałam go, a ten się śmiał. Śmiał się ze mnie. Dałam mu w twarz i do tej pory żałuję. Siłą zaciągnął mnie do łózka. Nie wiedziałam co się dzieje. Nigdy wcześniej tego nie robiłam z mężczyzną. Zdjemował moje ubrania, rękoma błądził po moim nagim ciele. Starałam sie wołać o pomoc, ale na marne. Wkurzało go że staram się krzyczeć więc usta zakleił mi taśmą. I miał święty spokój z moimi wrzaskami. Nie chciał mnie puścić. Gdy było już "po" uciekłam jak najszybciej się dało. Ale to powracało. Z czasem przestało mi to przeszkadzać. Sprzedałam własne ciało. On za to z czasem stawał się brutalniejszy w naszej zabawie. Stąd siniaki, szramy na ciele czy ślady okaleczeń, nie tylko tych wykonanych przeze mnie. Do tej pory żałuję moich decyzji. Tego co zrobiłam. .....


***
i jak wam się podoba? piszcie w komentarzach ;) 
wyczekiwania na mecz *_* liczę na wygraną! jestem zła że Barcelona przegrała i to jeszcze 4:0 z Bayernem ... ta Bayern - nowy klub Goetze! Wkurzył mnie jak nie wiem! Jestem w stanie zrozumieć przenosiny do innego klubu ale nie do największego wroga BVB, szanuję go jako piłkarza, za jego styl gry, technikę ale nie jako człowieka...
koniec wspaniałego duetu Reus- Goetze, teraz tylko Reus ;(
ciekawe jak ich przyjaźń to wytrzyma, ale  z tego co widzę to Marco go wspiera , nawet to jego oświadczenie na FB pokazuję że chce mu pomóc w tym ciężkim dla niego momencie, mam nadzieję że ta cała "afera" żle nie wpłynie na grę całego klubu ! jednego nie jestem w stanie zrozumieć : dlaczego Bayern? większa kasa- w BVB zarabia najwięcej, tytuły- też zdobył z BVB, gra w pucharach- gra w półfinale LM, nie rozumiem , nie jestem w stanie tego pojąć.. może wziął sobie do serca cytat z tatuażu Reusa

"THE BIGGEST ADVENTURE YOU CAN TAKE IS TO LIVE YOU DREAMS "

ps. polecam wspaniałego bloga, a nawet dwa: czytajcie i komentujcie !http://meinlebenistscheibe.blogspot.com/

czytasz ? pozostaw komentarz ;)

Pozdrawiam 
Pyska <3
   

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 22

~ ROZDZIAŁ XXII ~

Choć oboje wiemy że to co robimy jest złe, nie potrafimy przestać. Chcemy aby to trwało jak najdłużej. Pragniemy tego w tym momencie najbardziej. Ale któreś z nas musi być mądrzejsze. Musi przywrócić wszystko do porządku. Ale to nie ja. To on. Doskonale zdaje sobie sprawę z tego że nie możemy tego kontynuować. Poczułam jak się oddala. Smutek w jego oczach. Żal? Złość? Nie wiem. Ale to nie ten sam chłopak co zawsze. Nie ten sam co przed kilkoma minutami. Wie że to nic nie zmieni, a może pogorszyć.
- Nie chcesz tego?- zapytałam gdy stanął kilka kroków ode mnie. Schował ręce do kieszeni, spuścił głowę i patrzył przed siebie.
- Chcę, bardzo chcę, ale nie możemy tego zrobić. Ja nie potrafię brnąć w to bardziej bo wiem że to nie skończy się tak jakbym chciał. 
- A jakbys chciał aby się skończyło?
- Chciałbym być z tobą, ale to niemożliwe. Nierealne. Staram się przestać cię kochać, ale nie potrafię. To jest silniejsze ode mnie. Jesteś inna. Jesteś wyjątkowa. Jesteś cudowna. Ale..
- Ale...?
- Ale jest Marco. Może to dobrze że jest. Jesteś szczęśliwa.
- Pozwól mi...- położyłam dłoń na jego  ramieniu ale on tego nie chciał. Odsunął się.
- Proszę nie rób tak więcej. Jeśli naprawdę jestem dla ciebie ważny to nie dawaj mi jakichkolwiek nadziei
- Zgoda, jesli tego chcesz, tego potrzebujesz- powiedziałam i poszłam bo co mogę zrobić? Nic. I to jest najgorsze. Chcesz coś zrobić, ale nie wiesz co. Idąc ulicami Dortmundu coraz bardziej uświadamiałam sobie, że coś do niego czuję, ale go ranię. Ranię jego, Marco, siebie. Nie chcę tak postępować, ale nie umiem inaczej. Chciałabym być znowu pięciolatką, która prowadzi beztroskie życie. Nie mysli o przeszłości, przyszłości. Liczy się to co jest teraz...



***

Nie miałem nic ciekawego w planach, więc postanowiłem zrobić niespodziankę Majce i ją odwiedzić. Po drodze zahaczyłem o kwiaciarnię, a później pojechałem do jej mieszkania. Wszedłem do mieszkania i zobaczyłem siedzącą dziewczynę na krzesle, która patrzyła przez okno
- Co tam widzisz?- zapytałem podchodząc do ukochanej i całując ją w czoło
- Nic. Smutek. Rozczarowanie. Nie widzę szczęścia. Radości.
- Wszystko w porządku? Co się dzieje?
- Nie jest w porządku. Nigdy nie było i nie będzie. Przytul mnie- odpowiedziała łamliwym głosem a ja zrobiłem to o co mnie prosiła. Objąłem jej cialo, aby czuła się bezpiecznie. Płakała długo, a ja nie wiedziałem dlaczego. Po jakimś czasie uniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Szkliły się od łez. Mimo to było w nich widać pustkę. Chciałem ją pocieszyć ale nie wiedziałem jak.
- Maja, skarbie co się dzieje?
- Nie wiem. Zgubiłam się. Nie wiem kim jestem, czego chcę, co czuję. Boję się tego co nadejdzie. Co się wkrótce stanie.
- Co ma się stać?
- Coś złego. Czuję to. Nie wiem co robić.
- Posłuchaj mnie uważnie: nic się nie stanie, rozumiesz? Jesteś bezpieczna przy mnie i nie masz się czego bać. Jestem ja, Mario i jest Cody.
- Jego nie ma i nie będzie
- O czym ty mówisz? Pokłóciliście się znowu?
- Nie pokłóciliśmy się, po prostu...- jej głos zadrżał- Za bardzo go ranię. On cierpi przeze mnie. 
- Nie myśl teraz o tym. Odetchnij- tylko tyle mogłem powiedzieć. Dociera do mnie że nie znam własnej dziewczyny. Nie wiem co czuje, co tkwi w jej głowie. Może ja po prostu nie dopuszczam do siebie prawdy? Tego że w jej życiu jest ktoś ważniejszy niż ja? Kto ją podtrzymuje na duchu, pociesza, jest. I to wystarcza. Ja nie potrafię jej tego zapewnić...Choć tak bardzo się staram...


***

 Minął kolejny tydzień. Już niedługo rusza Bundesliga więc Marco coraz więcej czasu poświęca na treningi, siłownię, spotkania z trenerem. A ja? A ja jestem sama. Straciłam z Codym kontakt. Chciałam mu w jakiś sposób pomóc, więc dałam mu czas. Czas którego potrzebował. Najgorsze jest to że nie mogłam już znieść braku jego obecności. Jego żartów, wspólnych wygłupów, głupich komentarzy. Najnormalniej w świecie tęsknie. Tęsknie za tym wariatem i to coraz bardziej. Dzisiaj Marco miał trening na którym obiecałam się pojawić. Ale co mogę robić przez godzinę sama na trybunach? Trzymałam w ręce telefon z napisaną wiadomością. Teraz zostało przycisnąć klawisz wyślij. 

Cześć. Masz jakieś plany na dzisiaj? Jeśli nie to może pójdziesz ze mną na trening BVB? Dotrzymasz mi towarzystwa. Odpisz.

 Zrobiłam to. Wysłałam. Pytanie czy odpisze? Nie minęło pięć minut a przyszła wiadomość zwrotna.


Po co mam tam iść? Patrzeć jak całujesz się ze swoim chłopakiem? Dzięki, ale nie skorzystam z propozycji.

Nie. Naprawdę tak to odczytał? Nie tak chciałam aby to zabrzmiało. 


Zapraszam cię bo tęsknie za tobą kretynie! Zrozum to w końcu i przestań udawać że jesteś taki obojętny wobec tego wszytskiego. Co mam zrobić, aby cię odzyskać? Aby odzyskać twoją przyjaźń?

Byłam wściekła na niego, na siebie. Czy to tak ciężko zrozumieć że tęsknię?


Przyjdę po ciebie za pietnaście minut. Wtedy pogadamy.

Na mojej twarzy zagościł usmiech. Cieszył mnie fakt że go zobaczę. Był punktualnie jak zawsze zresztą. Byłam tak bardzo szczęśliwa że go widzę. Podbiegłam i go przytuliłam. Tak cholernie mi tego brakowało. Udaliśmy się na stadion. Usiedliśmy na trybunach i patrzylismy na wyczyny chłopaków. Marco dziwnie na mnie spojrzał gdy zobaczył mnie w towarzystwie bruneta. Uśmiechnęłam się i tyle. Chciałam nawiąząc jakąś rozmowę z Codym ale to było trudne. Można powiedzieć że mnie ignorował. Starał się na mnie nie patrzeć, ogólnie był oschły w stosunku do mnie. Trening dobiegał końca więc postanowiliśmy udać się w strone wyjścia. Chłopak chciał już iść i mnie zostawić ale zatrzymałam go.
- Powiesz mi w końcu co się dzieje?!
- Nic
- Nie rób ze mnie kretynki! Widzę ze coś jej na rzeczy!
- A jak myslisz? Majka, KOCHAM CIĘ jak wariat, i szlag mnie trafia że nie możemy byc razem. Jestem wściekły na siebie że nie zrobiłem nic, kompletnie nic gdy jeszcze z nim nie byłaś. - powiedział podniesionym tonem głosu i wyszedł, a ja stałam patrząc w oddalającą się sylwetkę chłopaka. Najgorsze jest to że Marco to słyszał. Stał tuż za mną... 


***

jest już kolejny rozdział i powiem wam że brakuje mi pomysłów...zamierzam kończyć...chciałabym napisać tak do 30 rozdziałów i koniec...zakończenie już mam, takie którego chyba nikt się nie spodziewa...nie chcę ciągnąć tego na siłę... mam nadzieję że rozumiecie...ale w mojej główne narodził się pomysł na kolejne opowiadanie...tym razem tak bardziej o Mario Goetze...i pytanie jest takie czy ktoś w ogóle miał by ochote czytać te moje bzdury? piszcie w komentarzach ale szczrze...to dla mnie b. ważne...

dzisiejszy mecz, którego nie mogłam oglądnąć.. ;( 2:0 BVB *_*
REUS moim mistrzem !!! 33 sekunda- najszybciej strzelona bramka BVB od 1997
BRAWO...oby tak z Realem !!!
POZDRAWIAM !!

ps. polecam bloga http://opowiadanieoborussidortmund.blogspot.com/ świetny jest! komentujcie ;))

i życzę powodzenia tym którzy piszą testy w tym tygodniu !
trzymam za was kciuki bardzo mocno !!!
POWODZENIA !!!!

Pyśka ;)

piątek, 19 kwietnia 2013

Rozdział 21

~ ROZDZIAŁ XXI ~ 

Mijał dzień za dniem a moje życie wyglądało niczym ideał z amerykańskiego serialu. Nie miałam na co narzekać. Radziłam sobie z nałogiem, każdą wolną chwilę spędzałam z Marco, Cody'm i Mario. Stali się dla mnie rodziną, której nigdy tak naprawdę nie miałam. Leżałam w łóżku przyglądając się śpiącemu blondynowi. Coraz częściej zostawałam u niego na noc. Stawaliśmy się coraz bliżsi sobie.
- Nie śpisz już?- zapytałam gdy uniósł głowę
- Niee, widzę że ty też nie- odparł i położył głowę obok mojej i mocno mnie objął- Wiesz jak bardzo cię kocham?
- Jak bardzo?
- Tak bardzo, że zrobiłbym dla ciebie dosłownie wszystko. Jesteś dla mnie wszystkim i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie
- Też cię kocham, ale mam do ciebie prośbę
- Zrobię co tylko zechcesz
- Nie musisz być tak bardzo zazdrosny o mnie
- Może muszę
- Ale po co ?
- Żeby ktoś mi ciebie nie zabrał
- Ciekawe kto?
- Taki chłopak co nie odstępuje ciebie na krok a tobie to nie przeszkadza
- Ale..
- I który coś do ciebie czuję i pokazał to całując cię
- Skąd wiesz?
- Wiem i tyle
- Mario?
- No tak, i teraz ty odpowiedz mi na jedno pytanie. Znaczyło to coś dla ciebie?
- Wiesz że każdy pocałunek coś znaczy, ale to nie zmienia tego co jest między nami
- Boję się że cię stracę. Widzę ile on dla ciebie znaczy. Skąd mam mieć pewność że ty do niego nic nie czujesz?
- Bo kocham ciebie? Marco, wiesz kim dla mnie jestes. Cody to tylko przyjaciel. To się nie zmieni. Liczysz się tylko ty. Kocham cię
- Przekonałaś mnie. Kocham cię- powiedział i zaczął mnie całować...



***

Majka dopiero co wyszła a ja już czuję się samotny. Proponowałem jest wspólne mieszkanie, ale stwierdziła że to jeszcze za wcześnie. Nie mogę opisać mojego szczęścia.   Pamietam jak ja pierwszy raz zobaczyłem. Już wtedy tak bardzo ją pragnąłem a teraz mam ją przy sobie. Jestesmy razem i nic więcej mi nie potrzeba. Trochę źle się czuję z tym, że ją okłamuję. Będę ojcem, a ona o niczym nie wie. Właśnie dzisiaj ma przyjechać Caroline by porozmawiać. Właściwie to za chwilę powinna byc.
- Jesteś już?- zapytałem gdy ujrzałem ją w drzwiach mojego domu
- Nie zaprosisz mnie do środka?
- Nie no, wejdź- powędrowaliśmy do salonu. Siedzielismy patrząc się na siebie bo żadne z nas nie wiedziało jak rozpocząć rozmowę. Blondynka zaczęła przeszukiwać swoją niewielką torebkę. Z małego zeszyciku wyjęła kopertę i mi ją wręczyła
- Co to?
- Otwórz- odparła i lekko się uśmiechnęła. Niepewnie otworzyłem ją i wyjąłem kilka biało- czarnych zdjęć.
- Czy to...?
- Tak. To nasze dziecko. - po tych słowach dziwnie się poczułem. W ręce trzymam zdjęcie mojego dziecka. Właściwie nic jeszcze nie widać, ale to już coś. Wstałem i podszedłem do okna nadal wpatrując się w zdjęcia.
- Nic nie powiesz?
- Nie wiem co powiedzieć. Ciężko mi uwierzyć że patrzę na moje dziecko. Co teraz?
- To uwierz. Sam się do tego przyczyniłeś. Musimy sie zastanowić. Chcę aby miało ono normalny dom, kochającą rodzinę.
- Jak to sobie wyobrażasz? Nie jesteśmy razem i nie będziemy
- Rozpoczęłam nowe życie przy mężczyźnie którego kocham i chcę z nim byc, z nim chcę wychować to dziecko
- A ja? Ja jestem ojcem! Chcę towarzyszyć mu, rozumiesz?
- Rozumiem cię, ale pomysl. Nasze dziecko będzie starsze, będą świeta i z kim ono ma je spędzić. Z tobą i Majką, czy z nami? Nie myśl o sobie, ale i o Majce też. Ona wie?
- Nie, nie powiedziałem jej, nie wiem jak. Może masz rację, a może jest za wcześnie na podejmowanie takich decyzji..
- Może, ale wiesz że musisz jej powiedzieć
- Wiem i muszę zrobić to jak najprędzej...
Rozmawialiśmy jeszcze chwilę, a Caro oznajmiła że musi już iść. Chcę się spotkać z rodzicami a wieczorem ma samolot powrotny. Zbliżała się godzina 14.00 a ja miałem trening. Zabrałem torbę, coś do picia i pojechałem na stadion. I tak byłem jakoś wcześnie, bo nikogo nie było. Przebrałem się i siedziałem na ławce w szatni nadal patrząc się na zdjęcia. Niedługo przyszedł Mario, a raczej przybiegł zdyszany jak nigdy. Zepsuł mu się samochód i bał się że się spóźni na trening. Usiadł obok i zabrał zdjęcia.
- Co to?
- To? To jest...heh..moje dziecko
- Żartujesz?!
- No nie, Caro była u mnie, dała mi zdjęcia, porozmawialiśmy troche i poszła
- Co ustaliliście?
- Na razie nic.
- To co teraz będzie?
- Sam zadaję sobie to pytanie i nadal nie znam odpowiedzi....

***

Umówiłam się z Marco dopiero na wieczór więc mam jeszcze sporo czasu do spotkania. Nie mając nic ciekawego do zrobienia, postanowiłam udać się do Cody'ego. Trochę się ogarnęłam, zaczesałam i poszłam go odwiedzić. Po kilku minutach byłam na miejscu
- Heej- powiedziałam gdy ten otworzył mi drzwi. I znowu to głupie uczucie. Pragnienie?Pożądanie? Sama nie wiem. Ale co mogę czuć gdy widzę chłopaka bez koszulki, opierającego się o ścianę, który stoi zaledwie kilka centymetrów dalej? 
- Co cię tu sprowadza?
- Stęskniłam sie
- Mhmm..stęskniłaś się? To wejdź- powiedział przybliżając się i oddalając. Weszłam do srodka i usiadłam na kanapie. Brunet usiadł, a raczej połozył się obok mnie kładąc głowę na moich kolanach i biorąc pucharek lodów
- Co ty robisz?
- Jem. Chcesz trochę?
- Ty chyba nigdy nie jesteś poważny. Chcę!- zaśmiałam się i zabrałam mu łyżeczkę
- Ej, nie jedz mi czekoladowych 
- Ale ja też je lubię!! - i w taki to sposób zaczęliśmy się kłócić kto zje lody o smaku czekoladowym. 
- A tak na prawdę dlaczego przyszłaś?
- Mówiłam że się stęskniłam
- Coś ci nie wierzę
- Ale dlaczego? Co w tym dziwnego?
- To że sama ostatnio zgodziłaś się ze mną że powinnismy ograniczyć nasze kontakty tylko nie powiedziałaś dlaczego- mówił patrząc na mnie
- Ciężko jest mi gdy ciebie nie ma. Chciałam ograniczyc nasze kontakty bo Marco jest zazdrosny a ja...
- A tyyyy...?
- A ja zaczynam widzieć w tobie kogoś więcej!- krzyknęłam i podeszłam do drzwi balkonowych. Chłopak stanął za mną i mnie przytulił, opierając głowę na mojej.
- Zaczynasz widzieć we mnie kogoś więcej, to znaczy?
- Nie wiesz? Od kiedy powiedziałeś że się we mnie zakochałeś cos mnie tknęło. Przestałam patrzeć na ciebie jak na przyjaciela. Podobasz mi się. Cholernie mi się podobasz i przestaję sobie z tym radzić
- Co w tym złego?
- Jak to co? Nie chcę zrobić czegoś co zmieniło by moje relacje z tobą i co było zniszczyło mój związek z Reusem
- A co możesz zrobić? No co ?
- Mogę chcieć cię pocałować i co wtedy?
- Pocałujesz mnie
- Nie żartuj sobie
- Nie żartuję. Pocałunek to zdrada? Chyba nie- słuchałam co mówi. Odwróciłam się ale nie patrzyłam mu w oczy, bo wiedziałam że mogę nie zapanować nad swoimi pragnieniami. Ale nie wytrzymałam i spojrzałam w te jego bajeczne tęczówki.
- Pocałuj mnie- powiedział usmiechając się do mnie
- Cooo?
- Pocałuj mnie. Przekonasz sie wtedy czy naprawdę tego chcesz czy to chwilowe-patrzyłam na niego i nie wiedziałam czy mam to zrobić czy nie. Może ma rację że jak go pocałuje to mi przejdzie, a jeśli nie? Zaryzykowałam. Przysunełam się do niego i musnęłam jego usta. Spojrzałam ponownie na niego a ten się tylko usmiechał. Chciałam go znowu pocałować ale było mi głupio, choć nie wiem dlaczego...Brunet odczytał moje intencje i teraz to on zaryzykował. Stałam oparta o scianę i czułam jego dłonie na moim ciele. Trwaliśmy w namiętnym pocałunku choć oboje wiedzielismy ze to co robimy jest złe...

***

Je­go spoj­rze­nie było łagod­ne i spo­koj­ne. Trzy­mał mnie w ra­mionach bym mogła poczuć się bez­pie­cznie. Uza­leżnił mnie od siebie. Był częścią mnie, tą częścią, która ut­rzy­mywała mój od­dech na po­wie­rzchni. Uczył mnie życia.

***

więc jest następny rozdział...trochę dłuższy niż zwykle...i znowu wszystko
zaczyna się komplikować...czy Majka wplata się w romans z własnym przyjacielem? 
czy Reus wyjawi jej prawdę o tym że zostanie ojcem?....czy ten związek ma jakieś szanse
na przetrwanie?... a może to co się wkrótce wydarzy zmieni życie wszystkich?
"Ból nie sprawia mi przyjemności. Trzeba pójść dalej" czy te słowa odnajdą
odzwierciedlenie w realnym świecie?... 
tego dowiecie się już wkrótce czytając moje opowiadanie ;))

a teraz mam do Was ogromną prośbę...a mianowicie...chciałabym pomóc pewnej dziewczynie która też pisze opowiadanie... właśnie powstała druga część... 
opowiadanie jest naprawdę fantastyczne! same wiecie że początki są trudne,
a gdy pod rozdziałami nie ma komentarzy to nie ma się ochoty pisać...
piszecie więc wiecie jaka to jest frajda czytać opinie na temat własnego 
opowiadania...
i chciałabym Was prosić o pozostawianie komentarzy pod tym opowiadaniem...
i przeczytajcie bo na prawdę warto!!! dziękuję<33

Pozdrawiam
Pyśka

poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 20

~ ROZDZIAŁ XX ~

Tak bardzo się cieszyłam że między mną a Cody'm wszystko jest w porządku. Jest tak jak być powinno. Mam przy sobie przyjaciela ( wspaniałego przyjaciela) i chłopaka który mnie kocha ponad wszystko a ja jego. Nawet zaczął kolegować się z Cody'm z czego bardzo się cieszę. Marco jest trochę zazdrosny, czasami nawet bardziej niż trochę, ale gdy mu uświadomię jak bardzo go kocham przechodzi mu ta zazdrość. Reus miał dzisiaj trening na Signal Iduna Park więc postanowiłam go odwiedzić. Zaproponowałam brunetowi aby poszedł ze mną. Zgodził się bez proszenia. 
- Długo czekasz?
- Nie, dopiero przyszedłem
Szliśmy ulicami Dortmundu świetnie się bawiąc. W końcu czułam się szczęśliwa. Trochę żal mi było Cody'ego. Wiedziałam jakim darzy mnie uczuciem, ale ja nie mogłam obdarzyć go tym samym. Był dla mnie ważny, ale to jednak Reusa kochałam. Widziałam po nim jak boli go widok mnie w objęciach sławnego blondyna, naszych pocałunków na przywitanie i pożegnanie. W takich momentach odwracał wzrok, lub w ogóle się żegnał i odchodził. Marco jest dla mnie najważniejszy. Kocham go i nie chcę go stracić i nie chcę zrobić jakiejś głupoty. Czasami gdy jestem z Cody'm mam ochotę go pocałować. Nie wiem dlaczego tak jest, ale mam taką słabość do niego. Nie daję po sobie poznać że mi się podoba. Ale tylko podoba! Nic więcej. I właśnie w takich momentach staram sobie wybic z głowy ten durny pomysł, bo wiem że przez chwilę słabości mogłabym stracić ukochanego faceta.
- Co się tak zamyśliłaś?
- Nie, jakoś mnie tak wzięło na rozmyślania
- O czym?- usiedliśmy na trybunach a Marco tylko nam pomachał bo nie mógł podejść
- O życiu, o mojej przeszłości, przyszłości, o Marco i o tobie
- Myślisz o mnie?- zapytał uroczo się uśmiechając
- Tak
- Często?
- Tak i może nawet za często
- I co wymyśliłaś?
- Nic istotnego. Jesteś dla mnie ważny, bardzo i nie chcę aby to się zmieniło. Lubię cię
- Tylko lubisz?
- Codyyy.. tylko
- Szkoda
- To mało?
- Nie, ale chciałbym.. a zresztą nie ważne
- Przepraszam, ale między nami nic nie będzie
- Wiem, wiem. Z każdym dniem uswiadamiam to sobie jeszcze bardziej. Moze to i dobrze. Gdyby nam nie wyszło to bym cię stracił a tego bym nie przeżył...
- Dziękuję ci że jesteś. Dzięki tobie chcę się zmienić. Dzięki tobie chcę żyć. Pomożesz mi wyjść z nałogu?
- Wiesz że tak. Będę przy tobie czy tego będziesz chciała czy nie
- I za to cię kocham
- A jednak mnie kochasz?!
- Tak, ale jak przyjaciela którym jesteś dla mnie
- A może...- i przyblizył się do mnie śmiejąc się jak wariat
- Przyjaciel!!- krzyknęłam i odepchnęłam od siebie udając obrazoną. Zaczął mnie przepraszać. 
- Przepraszam cię, żartowałem przecież
- Jesteś egoistycznym dupkiem  dla którego nie liczy się nic innego jak własne potrzeby i uczucia!!
- Majka! Ja żartowałem przecież!!- widząc jego smutną a zarazem wściekłą minę nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem- Co jest?
- Gdybys widział swoją minę- i nadal się śmiałam- Co tak patrzysz? Ja też zartowałam z tym egoistycznym dupkiem..- smialismy sie z tego co przed chwilą się stało



***

Robiłem już chyba ósme koło wokół boiska i miałem dość. A to dopiero poczatek treningu. Nie dość że byłem zmęczony to dobijał mnie widok z trybun. Przez to byłem cały czas rozkojarzony i nie mogłem się na niczym skupic. Za chwilę pewnie nie trafię nawet do pustej bramki. 
- Kochasiu, co taki zły humorek?
- A jak ma być dobry?
- Maja w końcu się uśmiecha i to powinno cię zadowalać
- No wlaśnie. Jest szczęśliwa
- To źle?
- Tak
- Co ty gadasz? Powinieneś się cieszyc że znowu jest sobą
- Ale się nie cieszę
- Wiesz co, ja już przestaję cię rozumieć
- Ale to nie jest trudne do zrozumienia. Ona jest szczęśliwa, ale nie przeze mnie a przez niego
- A co za różnica?
- Spora, bo ja nie potrafiłem  sprawić aby zaczęła się uśmiechać, a on nie ważne co zrobi, co powie to z jej twarzy nie schodzi uśmiech
- Przestań się dołować. To nie jest teraz ważne dzięki komu bardziej jest szczęśliwa. Liczy się jej psychika, aby znów zaczęła normalnie funkcjonować
- Mario, jak to nie jest ważne? Jestem jej chłopakiem i powinienem dawać jej szczęście. 
- Dajesz jej. Zrozum że ona będzie miała z nim przez pewien czas lepszy kontakt niż z tobą. Oni nadają na tych samych falach. Oboje dużo przeszli i wiedzą co czuje druga osoba. Cody ma z nią znakomity kontakt, wie jak do niej dotrzeć. Ma świadomość że jest dla niej ważny i wykorzystuje to w pewien sposób aby jej pomóc. Nie możesz mieć o to do niego pretensji. Jeśli obawiasz się że on chce cię wygryźć to nie masz się czego bać. On taki nie jest. Uwierz mi...
- Nie mam do niego pretensji. Jestem mu za to wdzięczy. Tylko czasami mam wrażenie że on jest dla niej ważniejszy niż ja. Mówi mi że mnie kocha, ale
- Marco, nie ma żadnego ale. Ona na prawdę cię kocha a ty ją. Nie macie łatwo ale poradzicie sobie z tym wszystkim, a on i ja chcemy wam tylko pomóc
- Dzięki Mario. Jesteś prawdziwym kumplem
- Ty masz mnie, ona ma jego
- No tak, ale ja to bym wolał żeby był dziewczyną, albo żeby nie był taki przystojny
- Oj Reus, Reus


***

Trening dobiegał końca, więc postanowiliśmy zaczekać na Marco i Mario przed stadionem. Stanęliśmy niedaleko drzwi wejściowych. Oparłam się o barierkę stając w miejscu gdzie padały jeszcze promienie słońca, bo zrobiło mi się zimno.
- Dlaczego mi nie mówisz że jest ci zimno?
- Bo nie jest
- Jasne, jasne. To dlaczego cię tak trzęsie, hmm?- podał mi swoją bluzę
- Dzięki
- Ładnie ci w niej- uśmiechnał się a ja odwzajemniłam tym samym
- Musimy o czymś porozmawiać
- Cały czas rozmawiamy
- Ale tak na poważnie
- Mam się bać
- Nie, jeśli powiesz mi prawdę.
- O co chodzi?
- Ostatnio mi powiedziałaś że ból nie sprawia  ci przyjemności, chcesz pójść dalej
- I co z tego?
- Co zamierzasz zrobić?
- Nic
- Majka, wiem że coś ci chodzi po głowie. Obiecaj mi że nie zrobisz niczego głupiego
- Cody..
- Obiecaj mi to!!! - podszedł łapiąc mnie za ramiona i patrząc mi w oczy z troską i niepokojem- OBIECAJ!- mówił załamanym głosem. Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co mam zrobić, co powiedzieć. Wiedziałam ze do oczu napływają mi łzy.
- Jesteśmy!- usłyszałam głos Mario a obok niego był Marco. Cody odsunął się i przywitał z chłopakami
- Wszystko w porzadku?- zapytał Reus przytulając mnie i całując w czoło. Cody jak zwykle                        patrzył gdzie indziej jakby wszytsko inne było ciekawsze od naszych czułości
- Tak, to co robimy?
- Może wyskoczymy w czwórke do kina co ?- zaproponował Mario
- Beze mnie
- Cody, no co ty ? Tym razem się nie wymigasz
- Nie, naprawdę nie mogę. Innym Razem. A my jeszcze pogadamy- skierował słowa w moją stronę i poszedł...


***

DZIĘKUJĘ WAM ZA TO ŻE JESTEŚCIE <333 KOCHAM WAS ZA TO <33
oddaję Wam kolejny rozdział, mam nadzieję że się Wam spodoba...następny prawdopodobnie w piątek...
pozdrawiam 
Pyśka ;**

sobota, 13 kwietnia 2013

Rozdział 19

~ ROZDZIAŁ XIX ~

Słowa Caro spowodowały, że poczułem jakby ktoś wbił mi nóż w plecy. Siedziałem wpatrując się w kufel piwa stojący na stole. Nawet nie reagowałem na słowa kumpla, który coś mówił i gestykulował przede mną
- Reus do cholery! Słyszysz mnie?
- Co chcesz?!
- No jak co? Kto jest ojcem tego dziecka?
- A jak myślisz? Gdybym ja nim nie był to by nie chciała tu wracać
- Ja pierdolę! I co teraz?
- Nie wiem, no normalnie nie wiem
- Jak to nie wiesz?
- Goetze, no nie wiem! Dlaczego ja mam takiego pecha, co?
- Gdybyś myślał co robisz to nie siedziałbyś teraz w tym gównie
- I kto to mówi? Sam sobie sprowadzasz panienki na noc i masz pewność, że to nie skończy się tak jak w moim przypadku?!
- Dobra.Spokój. Trzeba cos wymyślić
- Ale co?
- Na pewno musisz powiedzieć o tym Majce
- Żartujesz sobie? Ona nie może sie o tym dowiedzieć, zwłaszcza teraz
- Dlaczego?
- Wiesz jaka ona jest teraz słaba psychicznie. Rozmawiałem z jej lekarzem. Dwa razy nie pojawiła się na terapii. Powiem jej gdy będę miał pewność, że ktoś przy niej będzie. A teraz gdy jest pokłócona z Codym to poza mną nie ma przy sobie nikogo innego. A właśnie. Nie odpowiedziałeś na moje pytanie
- Jakie pytanie?
- Co zaszło między nimi?
- Nie wiem
- Goetze nie wkurwiaj mnie!!! CO ZASZŁO MIĘDZY MAJKĄ A CODY'M ?!
- Mówię ci że nie wiem!
- Goetze!!!
- Pocałował ją i tyle! Zadowolony?! To chciałeś wiedzieć?!
- Tak, i po co tyle nerwów?
- Co zamierzasz z tym zrobić?
- Nic, chciałem tylko wiedzieć
- Marco, nie zrób kolejnej głupoty...


***

Byłam wściekła. Nie na bruneta, ale na samą siebie. Zaskoczył mnie mówiąc mi ze się we mnie zakochał. Nie domyślałam się. Nie widziałam zmian w jego zachowaniu. Byłam przekonana że między nami jest TYLKO przyjaźń. Brakuje mi go i to bardzo. Między nami nie będzie tak jak dawniej, bo jak? On mnie kocha a ja jestem z innym? Najgorsze w tym wszystkim jest to że czuję, że on nie jest mi obojętny. 
Puściłam muzykę najgłośniej jak się dało i przeglądałam nasze zdjęcia. Po policzkach spływały mi łzy. Ktoś zadzwonił do drzwi. Nie miałam ochoty, ale poszłam otworzyć. Na dywaniku leżał ogromny puchaty miś. Rozejrzałam się ale nikogo nie było. Po chwili usłyszałam czyjeś kroki. Ze schodów na kolejne pietro schodził Cody z olbrzymim bukietem kwiatów. Stanął naprzeciw mnie i milczał tak jak ja. 
- Płaczesz. Dlaczego?
- Przez ciebie kretynie
- Nie warto
- Wiem że nie warto, ale nie potrafię przestać. Jesteś skończonym dupkiem
- Wiem
- Zdajesz sobie sprawę z tego jak ja się poczułam? Pojawiasz się w momencie kiedy potrzebuję pomocy, wspierasz mnie, a potem mówisz że mnie kochasz i znikasz bez słowa. Nie wysłuchujesz tego co ja mam ci do powiedzenia. Nie chcesz usłyszeć co ja czuję, kim ty jesteś dla mnie
- A kim jestem?
- Jeszcze tego nie wiem, ale chcę się dowiedzieć. Chcę cię mieć przy sobie, rozumiesz?
- Rozumiem
- Nie masz prawa odejść ode mnie. To co jest między nami jest naprawdę i nic ani nikt tego nie zmieni- powiedziałam i podeszłam aby go przytulić. Aby on mnie przytulił. Nie wiem co on ma w sobie takiego, ale go potrzebuję. Chcę aby był przy mnie nawet wtedy gdy twierdzę że tego nie chcę. Siedzieliśmy na balkonie patrząc na miasto tetniące życiem. Mało co mówiliśmy.
- Dlaczego nie chodzisz na terapie?
- Chodzę
- Nie chodzisz. Rozmawiałem z lekarzem. Nie słuchasz się zaleceń, nie pojawiasz sie na spotkaniach. Dlaczego?
- Bo nie mam siły. Nie potrafię. 
- Obiecałaś że skończysz z tym, a nadal bierzesz
- Skąd wiesz że biorę?
- Bo widzę. Nakłucia, inne źrenice oczu, cięcia na rękach. Marco nie reaguje?
- Nie wie. Zakrywam ręce, unikam spotkań już po. Jest dobrze
- Majka jak jest dobrze? Tkwisz w miejscu, musisz zrobić kolejny krok
- Bez ciebie go nie zrobię
- Zrobisz bo potrafisz. Stać cię na to, a po za tym jest przy tobie Marco
- To nie to samo. Jest, stara się jak może, ale nie zastąpi mi ciebie. Nie wie co czuję
- Maja, ja jestem przy tobie, ale musimy ograniczyć nasze spotkania
- Nie. Ja tego nie chcę. Chcę żebyś był przy mnie zawsze. Dlaczego nie chcesz się ze mną widywać?
- Chcę, ale sprawia mi to jeszcze większy ból. Muszę poradzic sobie z uczuciem do ciebie. Muszę nauczyć się przestać cię kochać
- Obiecaj mi jedno
- Co?
- Przestaniesz, albo chociaż postarasz się przestać brać. I pamiętaj że okaleczając się nie ranisz siebie tylko swoich bliskich
- Ból nie sprawia mi już przyjemności. Muszę pójść dalej
- Majka, o czym ty mówisz?
- Wkrótce się dowiesz
- Majaa?...
- Spokojnie
- Jak mam być spokojny? Martwię się o ciebie
- To się nie martw...z czasem wszystko zrozumiesz...


***

nie rozpisałam się ,wiem...pewnie Was zawiodłam tym rozdziałem...
nie wiem jak możecie to czytac....ostatnio nie wychodzi mi żaden rozdzial..
jak dla mnie to opowiadanie jest do niczego...nudne, bezsensowne, przewidywalne,
czasami się zastanawiam czy nie usunąc tego bloga...chyba mam gorszy dzień
i jakoś mnie tak wzięło na użalanie się nad sobą...jeszcze raz przepraszam jesli
spodziewałyście się czegoś lepszego...przepraszam
mam nadzieję że po meczu humor mi się poprawi... jak wygrają <3
Pozdrawiam 
Pyska:*